Wódz Francuzów w okresie nieszczęsnej batalii 1813 r. odwiedził Lwówek Śląski, jadał w gospodzie „Pod Czarnym Krukiem”. Ponoć tam doszło do zdarzenia, które odczytano jako złą wróżbę, choć nikt nie śmiał o tym napomknąć cesarzowi. Ów, wznosząc kielich, nie zauważył, że odpadł od niego cesarski monogram… Czy to był zwiastun klęski, kiedy to prawie 3.000 jego żołnierzy utonęło w nurtach Bobru w okolicach dzisiejszych Płakowic? Zepchnięci do rozpaczliwej obrony nie mieli szans. Wprawdzie nie dowodził nimi wówczas Napoleon, tylko jeden z jego generałów, ale klęska była ewidentna.
Ale pamięć o Napoleonie pozostała, m.in. w formule obelisku na lwóweckim rynku i w spotkaniu, jakie Stowarzyszenie „Srebrna Dolina” z Mojesza, organizuje już od pewnego czasu. Są coraz bardziej okazałe, skupiają uwagę nie tylko miejscowych.
Na polach Mojesza spotkały się m.in. dwa oddziały – I pułk strzelców konnych z I baterią artylerii konnej z Sobótki i I batalion II pułku piechoty z I baterią artylerii pieszej z Krotoszyc (Legnickie). Oddano salut honorowy na lwóweckim rynku, złożono kwiaty pod obeliskiem Napoleona, a później dwukrotnie odbyła się rekonstrukcja bitwy.